Geoblog.pl    ginger    Podróże    Wietnam - Laos - Wietnam 2013    W drodze na Si Phan Don
Zwiń mapę
2013
07
sie

W drodze na Si Phan Don

 
Laos
Laos, ban nakasang
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9375 km
 
Kolejny cel naszej podróży to Si Phan Don – archipelag na Mekongu w południowym Laosie, przy samej granicy z Kambodżą. Aby tam dotrzeć, z Ho Chi Minh lecimy laotańskimi liniami do Pakse.
Malutki i prawie pusty samolot ląduje na międzynarodowym lotnisku w Pakse – najmniejszym jakie do tej pory widziałam.
Prosto z płyty lotniska wchodzimy do terminalu, oddajemy deklarację przyjazdu – formularz, który trzeba wypełnić po przyjeździe do Laosu a który dostaliśmy przy odprawie biletowej w Sajgonie. Mamy wizy więc szybko i bez problemu przechodzimy po bagaże. Ważna wiadomość – wizę do Laosu można dostać także na lotnisku w Pakse.
Lotnisko w Pakse nie jest klimatyzowane więc temperatura zbliżona do tej na zewnątrz – około 30 stopnia, ale jest bardzo przyjemnie do momentu kiedy G. nie odbierze swojego bagażu. Plecak już z daleka „pachnie” wodą toaletową Wars i ten zapach będzie nam dotrzymywać towarzystwa dość długo:)
Owiani Warsem wychodzimy z lotniska i tuk tukiem jedziemy na Bus Station – około 20 – 25 minut jazdy i 10 dolarów. Przy okazji, Laotańczycy nie są tak operatywni w proponowaniu swoich usług jak na przykład Wietnamczycy, żeby znaleźć transport nie wystarczy wyjść z lotniska i czekać aż podejdzie gromada właścicieli tuk tuków , trzeba wykazać się inicjatywą.
Po przyjeździe na Bus Station poczuliśmy się zupełnie porzuceni. Pani w kasie powiedziała, że do Ban Nakasang, naszej ostatniej stacji lądowej, można dojechać tylko tuk tukiem, autobusu nie ma. Tuk tuki były dużo za drogie (około 400 000 kipów) i miałam przed oczami wizję spania na plecaku gdzieś pomiędzy straganami – dworzec autobusowy w Pakse mieści się na targowisku. Co prawda co jakiś czas podchodził do nas miejscowy chłopak i zapraszał do autobusu, który jedzie właśnie tam gdzie chcemy, ale zachowywał się zupełnie inaczej niż pozostali Laotańczycy i nie wzbudzał naszego zaufania. Jak się później okazało niesłusznie, bo to „jego” autobus jechał do Ban Nakasang. Na dworcu spotkaliśmy niemiecko – polską parę jadącą na Don Khong, więc mogliśmy chwilę porozmawiać po polsku.
Ostatecznie, z pewną nieśmiałością wsiedliśmy do „autobusu” - na zadaszoną pakę ciężarówki z dwoma rzędami ławek przy burtach. Autobus pełnił również rolę taksówki bagażowej, podstawowym towarem były pręty zbrojeniowe, cukier, ryż i pasza dla krów. Po towar zatrzymywaliśmy się kilkakrotnie. Podróż do Ban Nakasang trwała 3 godziny i kosztowała 40 000 kipów od osoby.
Kilka spostrzeżeń z drogi – Laos jest bardzo zielony i rośnie tu mnóstwo drzew. Jadąc czułam się trochę jak w Bieszczadach, teren jest górzysty, obrośnięty lasem – tyko drzewa takie jakieś nie nasze – palmy, wielkie akacje i bananowce. I czerwone drogi, w kolorze wody z Mekongu.
Domy ukryte wśród zarośli różnią się od wietnamskich – tych, które widziałam do tej pory. W większości budowane na palach, z dużymi tarasami i życiem toczącym się wlaściwe dosłownie pod podłogą parteru. Te bogatsze, drewniane, kojarzyły mi się z filmami o francuskich koloniach.
W czasie postojów kobiety i dzieci sprzedają podróżnym jedzenie – głównie grillowane mięso na poręcznych bambusowych trzymakach: coś w rodzaju szaszłyków, skrzydełek drobiowych i całych rozpłaszczonych kurczaków. Nie odważyłam się spróbować, ale towarzysząca nam laotańska młodzież jadła ze smakiem. Kupiliśmy orzeszki ziemne i były gotowane – ale dobre.
Ba Nagasang na pierwszy rzut oka to skupisko byle jakich wiat na błocie. Drugiego rzutu oka nie było, bo od razu poszliśmy na prom, który miał nas dowieść na Don Det. Koszt promu – 40 000 kipów od osoby. Podróż z Pakse do Don Det kosztowała 80 000 kipów za osobę (około 11 dolarów) – podróż powrotna ma kosztować 50 000 kipów za osobę, ale o tym później:)
Pierwsze zetknięcie z laotańskim Mekongiem na promie – to zupełnie inna rzeka niż w Delcie. Jest pora deszczowa, więc Mekong płynie bardzo szybko a słynne wysepki są w części pozalewane. Po 15 minutach podróży jesteśmy nareszcie na Don Det.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 40 wpisów40 3 komentarze3 389 zdjęć389 0 plików multimedialnych0