Filipiny to jedno z najładniejszych miejsc na ziemi. Mogę każdemu je polecić,bez względu na preferencję, z wyjątkiem osób, które lubią klimaty chłodne. No nie jest to Finlandia w grudniu.
Porównując do Wietnamu i Laosu – nieco bardziej zachodnio, nieco bogaciej, znacznie czyściej, ludzie o znacznie lepszym i przyjemniejszym usposobieniu, wszyscy mówią po angielsku. Jedzenie raczej słabe, w ogóle nie może konkurować z Wietnamem czy Tajlandią, ale z opowiadań słyszałem, ze lepsze niż w Birmie, więc na razie Birmę odpuszczę. Turystów jest masa, ale można znaleźć miejsca mniej i bardziej tłoczne. Ludzie uczciwi. Podróże łatwe i bezstresowe.
Mam też niestety jeden problem. Wszystko, co przeczytałem o Filipinach na popularnych blogach dzisiaj przypomina mi raczej ulotkę reklamową. Te puste plaże z reguły nie są puste, niebieskie morze jest owszem niebieskie jak nigdzie, ale wynika to z płycizn i wody do kolan. Nie będę jednak narzekał, bo każdy może znaleźć tu coś dla siebie, wystarczy tylko z przymrużeniem oka czytać przewodniki i wspomnienia blogerów. Dać się ponieść, zapomnieć o rezerwacjach. Ostatnio tez, pewnie pod wpływem rozmów z naszą nowopoznaną koleżanką, najfajniejsze rzeczy można znaleźć albo jeżdżąc samemu, albo bez pieniędzy. Wtedy nie idzie się na łatwiznę, nie rozleniwia możliwość kupienia kilku komercyjnych chwil.
Z informacji praktycznych:
jadąc na filipiny nie trzeba brać niczego. Przydadzą się klapki, sandały, kilka koszulek i gaci. Długie spodnie, skarpety czy bluzy nie przydadzą się w ogóle. Piwo jest drogie – ok. 50 pes małe, i ok 80-100 duże, tzn 1 litr. Jedzenie można znaleźć przyzwoite minus, ale ponieważ jedzenie jest słodkie i tłuste je się raczej mało. Porcja świeżego dania z miski w barze to od 35 do 50 pes. Wynajęcie skutera na Siquijor ok 350 pes za dzień. Szejk z mango od 20 do 100 pes. But rumu 0,7l ok 70 pes. Itd.
Jak mi przyjdzie jeszcze coś do głowy, dopiszę.
To były na razie przepiękne wakacje.